poniedziałek, 25 marca 2013

Prolog.

Każdy dzień od naszego poznania był inny. Ty miewałeś swoje humoru, ja swoje. Bywało różnie. Czasem było fajnie, słodko, przyjemnie, a czasem kłótnie, wrzaski, awantury. Nie długo minie dwa lata. Tak dużo się zmieniło. Ty stałeś się odpowiedzialny, znalazłeś sobie narzeczoną, jesteś znanym i cenionym siatkarzem. Dorobiłeś się niemałego majątku, masz rodzinę. Ja natomiast musiałam stać się odpowiedzialna, tak z dnia na dzień. Mam byle jaką pracę, bo muszę z czegoś żyć. Przez nasz związek nie dokończyłam studiów. Wstaję rano, budzę Małą, ubieram ją, jemy śniadanie, sama się ogarniam, zaprowadzam ją do żłobka, idę do pracy, wracam i odbieram ją ze żłobka, gotuję obiad, bawię się z Małą, sprzątam, kąpię ją, siebie, potem jemy kolację, Mała idzie spać, a ja siedzę sama.Jest mi cholernie ciężko, bo tęsknie za Tobą. Wciąż wspominam jak było dwa lata temu... A pamiętasz jak się poznaliśmy? Ty wtedy byłeś na Oddziale na obserwacji, bo uległeś niegroźnemu wypadkowi, natomiast mój tata leżał w tym samym szpitalu, bo miał groźniejszy wypadek od Twojego. Spędzałam przy nim dzień i noc, a wtedy wpadłam na Ciebie przypadkowo, wylewając na Twoją koszulę gorącą kawę. Kląłeś na mnie, że jestem nie zdarą, popaprańcem. Nic nie rozumiałeś. Dopiero po kilku dniach, zdałeś sobie sprawę, że ja praktycznie mieszkałam w tym szpitalu. Byłam w Jastrzębiu, zupełnie obcym mi mieście. Nie miałam już mamy, jeśli straciłabym tatę, byłabym wrakiem człowieka. Moje oczy były zapuchnięte od płaczu, braku snu i zmęczenia. Do tej pory pamiętam, że nazwałeś mnie najładniejszym zombie w tym szpitalu. Wtedy nie było mi do śmiechu, a dziś śmieję się sama do siebie. 
Znaliśmy się zaledwie dwa tygodnie, a Ty zaprosiłeś mnie już na kawę. Mój tata wciąż leżał w szpitalu, ale ze stanem stabilnym, więc uznałam, że mogę się skusić. To był największy błąd w moim życiu. Wróciliśmy po godzinie, a mój tata już był na innym świecie. Obwiniałam siebie za to wszystko. Że mogłam zostać, nie odchodzić. Przytulałeś, mówiłeś, że będzie dobrze. No właśnie, mówiłeś, że będzie dobrze. Jest beznadziejnie. Obiecywałeś wtedy, że będziemy razem, że pomożesz. Ale Ciebie nie ma! Wiesz czego boję się teraz? Że gdzieś Cię spotkam, bo znów tu wracam. Każdy dzień jest dla mnie katorgą. A kiedyś? Kiedyś mogłabym leżeć z Tobą w łóżku cały dzień i całą noc. Umiałeś rozbawić mnie każdym swym gestem, słowem, miną, jaką robiłeś. Byłeś taki idealny.
Jeśli pomyślę sobie, że jakaś inna dziewczyna śpi z Tobą w łóżku, przytula Cię, mówisz jej 'kochanie', serce mi się kraje. Chciałabym, aby moje życie było takie piękne jak Twoje. Ale zmieniło się wtedy jak zaczęliśmy się kłócić. Zaczęło się od błahostek. Od tego, że nie masz dla mnie czasu, że wychodzisz rano, wracasz wieczorem. Potem podejrzewałeś, że Cię zdradzam, bo nie chciałam się z Tobą kochać. Oj Ty naiwny, może nie zdrada była tego powodem? Powiedziałeś mi wtedy, żebym powiedziała Ci kim jest mój kochanek, albo inaczej z Nami koniec. Mówiłam, krzyczałam, wrzeszczałam, że nie mam kochanka, ale Ty swoje. Zacząłeś się na mnie drzeć, że mam powiedzieć, bo mogę wylądować na ulicy. No i wylądowałam, tylko, że na podłodze w kuchni. Zaczęłam krwawić. Przeraziłeś się, zacząłeś grzecznie pytać co to jest, co mi jest. Ja odpowiedziałam Ci ciche -ciąża- sparaliżowany zadzwoniłeś po pogotowie. Zwijałam się z bólu. Nie chciałam stracić tego Maleństwa. Straciłam już rodziców, dziecka nie mogę. Obudziłam się po paru godzinach w szpitalu, siedziałeś obok mojego łóżka. Błagałeś o przebaczenie, przepraszałeś, powiedziałeś, że się zmienisz. Że zaczniesz o mnie dbać. Szkoda, że po fakcie. Szkoda, że już straciliśmy dziecko. Byłam znów w rozsypce, nie radziłam sobie z niczym. Nie miałam już mamy, taty i dziecka. Pomimo, że lekarze mówili, że to był zarodek, dla mnie to było dziecko. Mój mały Kubuś. Czułam, że był to chłopiec. Obiecałeś mi, że się zrehabilitujemy i wyjedziemy gdzieś. Ale znów tylko na obietnicach się skończyło. Po trzech tygodniach wszystko wróciło do normy, Ty stałeś się oschły i obojętny, ja znów zaczęłam miewać mdłości. Nic Ci nie mówiłam, tak głupia ja. Jeśli wtedy bym Ci powiedziała może coś by się zmieniło.
Pewnego dnia, strasznie mnie zaskoczyłeś. Wróciłeś wcześniej z treningu, powiedziałeś, że pięknie wyglądam, kupiłeś kwiaty, smakowało Ci jedzenie. Oznajmiłeś, że jedziemy nad Polskie morze. Jedziemy wypocząć. Byłam taka szczęśliwa, wróciłeś stary Ty. Dwa tygodnie nad ciepłym Polskim morzem. Codziennie romantyczne kolacje, plaża, upały, w końcu był lipiec. Cieszyłam się, że wszystko wróciło. Że wróciłam stara ja i stary Ty. Wieczorne spacery brzegiem plaży, ciągłe całowanie się, chodzenie za rękę. Normalnie jak nastolatkowie! Jednak przyszedł czas powrotu. I znów wszystko było takie jak przed wyjazdem. Aż postanowiłeś, że skończymy ten związek, bo to bez sensu, nie może dłużej trwać to co od dawna nie istnieje, ta miłość się wypaliła. Użyłeś takich argumentów, które dziś mnie śmieszą. Wybacz, ale ja wciąż pamiętam i kocham.
Powrót do Jastrzębia nie był łatwy. Musiałyśmy z Małą zmienić otoczenie, znaleźć mieszkanie, pracę dla mnie, żłobek dla Małej. Cóż, jednak żyło nam się lepiej, niż w Katowicach. Aż do czasu...




Mam dla was prolog. Błagam wpiszcie się w zakładkę INFORMOWANI, jeśli wam się podoba. Skomentujcie, czy coś, żebym wiedziała, że wam się podoba i mam pisać dalej. Serio to motywuję.
Napisane pod wpływem chwili, impulsu. Oddaję wam do oceny.
Pozdrawiam, skinny.